środa, 18 lutego 2015

the sound and the fury

Nie rozumiem, gdy mówią o noworodku: "ależ on się złości". Zwraca to
moją uwagę już od pierwszego dnia. Pytam innych mam na sali w szpitalu:
"czy nie wydaje się wam, że one są przerażone, a nie że się złoszczą"?
Czy można się złościć na kogoś, kto waży 20 kilo więcej od ciebie i ma
nad toba całkowitą władzę, w momencie, gdy ty nie wiesz, gdzie się
zaczynasz i kończysz, twój bezpieczny świat legł w gruzach i nie umiesz
sobie nawet podłubać w nosie?

Dlatego od początku słucham, co mi chce Plus powiedzieć swoim krzykiem.
I opowiadam mu, żeby się nie załamywał, że wszystko będzie dobrze i damy
radę. Naprawdę żal mi w tych momentach, że nie rozumiem go lepiej, ale
staram się przekazać, że jestem po jego stronie. Za każdym razem, gdy go
podnoszę, pobrzmiewa we mnie jak zaklęcie: "podniosłem go do policzka i
nakarmiłem go". I za dziesiątym, dwudziestym i czterdziestym jego
wybudzeniem, gdy podnoszę tę kupkę strachu do policzka.

Owoce tego naszego bliskiego dialogu przychodzą bardzo szybko. Plus w
zasadzie nie płacze. Rozmawiamy. Pytam, w czym mogę mu pomóc, bo on sam
jeszcze nic nie może. To na tę wzmożoną uwagę potrzebny jest czas, który
kiedyś zajmowały inne sprawy. Zaraz przylepią mu etykietę "grzeczne
dziecko", ogromnie przeze mnie nielubianą. Grzeczne oznacza, że nie
krzyczy? Noworodek "grzeczny"? Znaczy, że nam "nie przeszkadza"? Czy że
klikudniowe dziecko może być złośliwe? Są na "grzeczne dziecko" i
sposoby bardzo proste. Można też nie reagować na płacz i dziecko za
dwudziestym, czterdziestym i pięćdziesiątym razem po prostu przestanie o
cokolwiek prosić. Kolejnym etapem będzie choroba sieroca, a za
dwiadzieścia lat - terapia, jak będzie go stać.

Przerażenie i złość. Często ze sobą mylone. Może jeszcze dobrze
rozumiane przez weterynarzy, którzy obchodzą się z rannymi zwierzętami.

P.S. Dziękuję serdecznie za wszystkie życzenia i gratulacje. Przez maila
nie mogę na nie odpowiedzieć, choć mogę wysłać wpis.

4 komentarze:

  1. Plus ma bardzo mądrą Mamę:) Serdeczności przesyłam!

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak trafnie to ujmujesz. Minęło tyle lat, a jeszcze trzęsę się w środku, gdy wspominam proroctwa, że moje jednodniowe maleństwo rozpieszczę, gdy będę je nosić i przytulać.
    Maluch po prostu informuje - jak potrafi - o swoich potrzebach. I jeszcze długo potrfa zanim nauczy sięje wyrażać w sposób jednoznaczny. A czy wszysy dorośli potrafią?
    Ściskam serdecznie i życzę wiele mądrości na dogadywanie się z Maluszkiem. I świętej cierpliwości w znoszeniu "rewelacji" o złośliwości niemowląt i podobnych andronach.

    OdpowiedzUsuń
  3. A od czego jest maleństwo, jeśli nie (m.in.) od tego, by je rozpieszczać?
    Tak trzymaj:).

    OdpowiedzUsuń
  4. to wspaniały wpis Okruszyno...
    nie mogę się już doczekać naszych dialogów z dzieciną... :)
    a z drugiej strony... kiedy widzę ją wiercącą się w moim brzuchu to sobie myślę że tak dobrze nam razem... ten czas jest piękny...
    Ślemy wielkie uściski :) :****

    OdpowiedzUsuń