sobota, 6 lutego 2016

nocne życie

Zeszłej nocy, gdy Plus mnie budzi o drugiej, odkrywam, że leżę w ubraniu na kołdrze. Nie pamiętam z jakim motywem szłam spać i co się stało, że tak mało skutecznie. O czwartej budzi mnie ponownie i znowu jest jak było. Nagle zaczyna mi to przeszkadzac, wiec starajac się zrobic jak najmniej hałasu w domu, szukam pidżamy i idę pod prysznic uzupełnic zaległe rytuały, przeczuwając, że bez nich nie da się odpocząć. Rano okazuje się, że nie pomogło; jestem tak nieprzytomna, że czekam już wieczora.

Poprzednią noc zasypiam na kanapie na ramieniu Boskiego, gdy probujemy skonczyc ogladac film, zaczęty kilka dni wczesniej. Film jest świetny, o Margaret Thatcher, Żelaznej bardzo Damie, więc nie wiem, czemu mi się urywa zupełnie niepostrzeżenie i przepraszam Boskiego za tak ewidentny brak uwagi.

Może się starzeję, a może ostatnie dni na wydawniczym finiszu i ze szpitalnym leitmotiv pozbawiły mnie całkiem sił.

We śnie nas ranem ściga mnie nasz Proboszcz za zaległe jakies przedkomunijne kwity.

Skakanka na antybiotyku, ferie w domu, ale przecież dla mnie każdy dłuższy wyjazd rodzinny to jak przeprowadzka. Sama tylko potrafię wyjechac tak, jak stoję; jeszcze bowiem nie potrzeba brać ze sobą pampersów.

--Sent from my Ajfon

1 komentarz:

  1. przeżywam to samo nocne życie... :)
    sił życzę kochana... na finisz wydawniczy, na zdrowienie, na nocne życie... na wszystko co musisz :****

    OdpowiedzUsuń